ROBERT URBANIAK
oficjalna strona autora


wojna klas
wojna mas
nie moją już wojną



może dziś
może jutro
może nigdy



widać ślady
widać krew
nadchodzi grabarz słów



zagryzają się o rolę
czy być i nie mieć
czy mieć i nie być



światło rzuca cień
światłocień echem
pustka w oczach



się ma
nigdy na wspak
do mnie



najpierw uwiera
potem doskwiera
na końcu umiera



wszyscy jesteśmy tacy
sracy owacy nijacy
bez pardonu




długo ty
potem nic
potem znowu ty



nie ten czas
nie to miejsce
nie ci ludzie



tak blisko mnie
że aż strach
że na wyciągnięcie ręki



foch z dupy
po latach
nie trzyma się kupy



przez jeden dzień
jak co rok
trwa Nowy Rok



przenika mnie
na wskroś
jakaś cholera–"coś"



ani w tę
ani we w tę
ani nigdzie



to wszystko
na nic
na próżno



do później...
do kiedyś...
do nigdy...



takie "ja"
jaki obłęd
jaki geniusz



jest chaos
jest niebyt
w "tu i teraz"



wprost
"Z"
qui pro quo



w przepaść
z wami
ze wszystkim



od punktu wejścia
do punktu wyjścia
jest nic



ranię
trafiam w sedno
wszak jak inaczej



intelektualnie koleiny
bo
krzyk zatacza koła



jednym słowem
"komplikuję"
samo przychodzi



w wierszach
i okłamuję
i odkłamuję



o mnie
do poczytania
nie do mówienia



między słowami
między wersami
"ja" na marginesach



nie proszę
nie daję
toteż nie grzeszę



to więcej niż zarys
to całości mnie
ze szczegółami



język — prowokuję
ślina — opluwam
żółć — wylewam na chodnik



wyłączam się
wychodzę ze skóry
zapadam w głuszę



są ludzie
są przepaście
pomiędzy "ja"



jest "ja"
ani we śnie
ani na jawie



mam siebie
gdzie Ojcze Nasz
którego nie ma



nie jestem
który jestem
i "coś" tam jeszcze



jest takie zdanie
że gówno w przeręblu
mieni się jak złoto



i co więcej...
ta niepraworządność
bez autocenzury



definiuję się
i dekadentem-introwertykiem
i kosmopolitą-nonkonformistą



po słowie
już płonie
na panewce



zatem nienawiść
niech już umiera
zatruwa tylko życie



cztery żywioły
jak oręż na wojnę
trzymam za pazuchą



od urodzenia
bije mi z twarzy
tylko samotność



umiera się zawsze
od słowa do słowa
krok po kroku



po trzykroć
nie wyrzekam się
fiksum-dyrdum



COVID-19
i oto rodzi się napięcie
pomimo że nic się nie święci



i kończy się
i zaczyna się
wszystko na "nie"



toczka w toczkę
jota w jotę
o moja ty zgryzoto



w każdym razie
nie tracę czasu na bzdury
wolę się nudzić



kim jest ten w lustrze
na próżno szukam odpowiedzi
co już mnie mierzi



w jednej chwili
mija sto lat
wcale się dłuży



ja... ja... ja...
i ty...
i... jaka to różnica?



na zawołanie
et cetera
śmierć i pożoga



tak(o)rzekam
ile wcześniej śmiechu
tyle później płaczu



jak cię mogę
a i tak
źle z oczu patrzy



"ja-ktoś"
i granicą do przekroczenia
i przekroczeniem granicy



co parę chwil
co parę zdań
że co?



nawet ślepiec dostrzega
że wokół buta
że wzmaga się bezhołowie



nie wiem
nie muszę rozumieć
co mam na myśli



S.tękanie
O.bywatelu
S.ię jęci



coś na żarty
ktoś na serio
już tylko cieniem



niejako
zewsząd
jakaś masakra



czytaj mnie
między wersami
to mowa niezawiści



ad hoc
atoli
proszę ja was



w ogóle
na ogół
w okólnikach



dlaczego by nie
tak
na pohybel



przeciwko mnie
z mowy przemyślenie
z myśli przemówienie



snuję opowieść
czymże to zło
niech każdy patrzy



najpierw powoli
później coraz szybciej
na końcu poza skalą



bez końca snu
bez początku jawy
w niedoczasie



bo myśli zbyt dużo
bo mówi zbyt mało
bo skrzypi podłoga



fora ze dwora
na olaboga
w pizdu



w ułamku sekundy
w mgnieniu oka
jestem nie do wypowiedzenia



przychodzę znikąd
idę donikąd
jestem poniekąd



tu gdzie wczoraj
tam gdzie jutro
nie ma końca



każdy coś bredzi
trzy po trzy
w wyniku pomieszania pojęć



siła w duchu
moc w sercu
słabość w umyśle



to w czasie
to w niedoczasie
różnie z to bywa



zaczynam powtarzać
się... się... się...
się... się... się...



wychodzę naprzeciw
ni stąd
ni zowąd



w przepaść nieba
w jeszcze koniec
w dalej ty i ja



celuję słowem
trafiam w ciebie
tak mówię do ciebie



w wierszu
wzywa mnie koniec
szukaj mnie nigdzie



brud na twarzy
brud pod skórą
w bród od Boga



a w życiu
co znaczy ”nigdy”
ktoś goni coś krzykiem



a kto to a co to
czy to głupiec
ten człowiek



od punktu A
do punktu B
wychodzę ze skóry



widzi mi się
jak zwykle
nic na poważnie



że mówię
sztuki w tym nie ma
idei nie dostrzegam



reasumując:
filozofia nie daje odpowiedzi
filozofia pomnaża pytania

— EPOTYK —

tekst teoretyczny


Epotyk to miniatura poetycka zainspirowana sztuką pisania haiku i podobnie jak w haiku: ma budowę trzywersową, jest pozbawiona przymiotników, a treść przesłania (forma czasownikowa) wyrażona jest w czasie teraźniejszym. Epotyk w odróżnieniu od haiku czy mitury nie jest obwarowany liczeniem sylab bądź samogłosek, dopuszczelne są również frazy rzeczownikowe. Utwory pisane są w duchu dekadenckim. Wyróżnia je bunt przeciwko fałszowi i udawanej grze uczuć i myśli. Celem eksperymentu jest pokazanie ówczesnym tworzącym w kulturze Zachodu, iż utwór wierszowy może przyjąć formę bez upiększeń i ozdobników jakimi są przymiotniki.

robert urbaniak
dn. 08.03.2018

Powyższe epotyki są autorstwa roberta urbaniaka i stanowią jego własność intelektualną, w związku z powyższym podlegają ustawie o prawch autorskich i prawach pokrewnych, dlatego zabrania się kopiowania i rozpowrzechniania ich treści bez zgody autora. Więcej o prawach autorskich w copyright.