wojna klas
wojna mas
nie moją już wojną
może dziś
może jutro
może nigdy
widać ślady
widać krew
nadchodzi grabarz słów
zagryzają się o rolę
czy być i nie mieć
czy mieć i nie być
światło rzuca cień
światłocień echem
pustka w oczach
się ma
nigdy na wspak
do mnie
najpierw uwiera
potem doskwiera
na końcu umiera
wszyscy jesteśmy tacy
sracy owacy nijacy
bez pardonu
długo ty
potem nic
potem znowu ty
nie ten czas
nie to miejsce
nie ci ludzie
tak blisko mnie
że aż strach
że na wyciągnięcie ręki
foch z dupy
po latach
nie trzyma się kupy
przez jeden dzień
jak co rok
trwa Nowy Rok
przenika mnie
na wskroś
jakaś cholera–"coś"
ani w tę
ani we w tę
ani nigdzie
to wszystko
na nic
na próżno
do później...
do kiedyś...
do nigdy...
takie "ja"
jaki obłęd
jaki geniusz
jest chaos
jest niebyt
w "tu i teraz"
wprost
"Z"
qui pro quo
w przepaść
z wami
ze wszystkim
od punktu wejścia
do punktu wyjścia
jest nic
ranię
trafiam w sedno
wszak jak inaczej
intelektualnie koleiny
bo
krzyk zatacza koła
jednym słowem
"komplikuję"
samo przychodzi
w wierszach
i okłamuję
i odkłamuję
o mnie
do poczytania
nie do mówienia
między słowami
między wersami
"ja" na marginesach
nie proszę
nie daję
toteż nie grzeszę
to więcej niż zarys
to całości mnie
ze szczegółami
język — prowokuję
ślina — opluwam
żółć — wylewam na chodnik
wyłączam się
wychodzę ze skóry
zapadam w głuszę
są ludzie
są przepaście
pomiędzy "ja"
jest "ja"
ani we śnie
ani na jawie
mam siebie
gdzie Ojcze Nasz
którego nie ma
nie jestem
który jestem
i "coś" tam jeszcze
jest takie zdanie
że gówno w przeręblu
mieni się jak złoto
i co więcej...
ta niepraworządność
bez autocenzury
definiuję się
i dekadentem-introwertykiem
i kosmopolitą-nonkonformistą
po słowie
już płonie
na panewce
zatem nienawiść
niech już umiera
zatruwa tylko życie
cztery żywioły
jak oręż na wojnę
trzymam za pazuchą
od urodzenia
bije mi z twarzy
tylko samotność
umiera się zawsze
od słowa do słowa
krok po kroku
po trzykroć
nie wyrzekam się
fiksum-dyrdum
COVID-19
i oto rodzi się napięcie
pomimo że nic się nie święci
i kończy się
i zaczyna się
wszystko na "nie"
toczka w toczkę
jota w jotę
o moja ty zgryzoto
w każdym razie
nie tracę czasu na bzdury
wolę się nudzić
kim jest ten w lustrze
na próżno szukam odpowiedzi
co już mnie mierzi
w jednej chwili
mija sto lat
wcale się dłuży
ja... ja... ja...
i ty...
i... jaka to różnica?
na zawołanie
et cetera
śmierć i pożoga
tak(o)rzekam
ile wcześniej śmiechu
tyle później płaczu
jak cię mogę
a i tak
źle z oczu patrzy
"ja-ktoś"
i granicą do przekroczenia
i przekroczeniem granicy
co parę chwil
co parę zdań
że co?
nawet ślepiec dostrzega
że wokół buta
że wzmaga się bezhołowie
nie wiem
nie muszę rozumieć
co mam na myśli
S.tękanie
O.bywatelu
S.ię jęci
coś na żarty
ktoś na serio
już tylko cieniem
niejako
zewsząd
jakaś masakra
czytaj mnie
między wersami
to mowa niezawiści
ad hoc
atoli
proszę ja was
w ogóle
na ogół
w okólnikach
dlaczego by nie
tak
na pohybel
przeciwko mnie
z mowy przemyślenie
z myśli przemówienie
snuję opowieść
czymże to zło
niech każdy patrzy
najpierw powoli
później coraz szybciej
na końcu poza skalą
bez końca snu
bez początku jawy
w niedoczasie
bo myśli zbyt dużo
bo mówi zbyt mało
bo skrzypi podłoga
fora ze dwora
na olaboga
w pizdu
w ułamku sekundy
w mgnieniu oka
jestem nie do wypowiedzenia
przychodzę znikąd
idę donikąd
jestem poniekąd
tu gdzie wczoraj
tam gdzie jutro
nie ma końca
każdy coś bredzi
trzy po trzy
w wyniku pomieszania pojęć
siła w duchu
moc w sercu
słabość w umyśle
to w czasie
to w niedoczasie
różnie z to bywa
zaczynam powtarzać
się... się... się...
się... się... się...
wychodzę naprzeciw
ni stąd
ni zowąd
w przepaść nieba
w jeszcze koniec
w dalej ty i ja
celuję słowem
trafiam w ciebie
tak mówię do ciebie
w wierszu
wzywa mnie koniec
szukaj mnie nigdzie
brud na twarzy
brud pod skórą
w bród od Boga
a w życiu
co znaczy ”nigdy”
ktoś goni coś krzykiem
a kto to a co to
czy to głupiec
ten człowiek
od punktu A
do punktu B
wychodzę ze skóry
widzi mi się
jak zwykle
nic na poważnie
że mówię
sztuki w tym nie ma
idei nie dostrzegam
reasumując:
filozofia nie daje odpowiedzi
filozofia pomnaża pytania
— EPOTYK —
tekst teoretyczny
Epotyk to miniatura poetycka zainspirowana sztuką pisania haiku i podobnie jak w haiku: ma budowę trzywersową, jest pozbawiona przymiotników, a treść przesłania (forma czasownikowa) wyrażona jest w czasie teraźniejszym. Epotyk w odróżnieniu od haiku czy mitury nie jest obwarowany liczeniem sylab bądź samogłosek, dopuszczelne są również frazy rzeczownikowe. Utwory pisane są w duchu dekadenckim. Wyróżnia je bunt przeciwko fałszowi i udawanej grze uczuć i myśli. Celem eksperymentu jest pokazanie ówczesnym tworzącym w kulturze Zachodu, iż utwór wierszowy może przyjąć formę bez upiększeń i ozdobników jakimi są przymiotniki.
robert urbaniak
dn. 08.03.2018
Powyższe epotyki są autorstwa roberta urbaniaka i stanowią jego własność intelektualną, w związku z powyższym podlegają ustawie o prawch autorskich i prawach pokrewnych, dlatego zabrania się kopiowania i rozpowrzechniania ich treści bez zgody autora. Więcej o prawach autorskich w copyright.